Twórcy, którzy inspirują cz.5

W kolejnym artykule z serii "Twórcy, którzy inspirują" swoimi doświadczeniami w zakładaniu i prowadzeniu skutecznego biznesu online podzielili się z Wami Jakub Mrugalski i Marta Idczak.

Wśród twórców internetowych wielu jest takich, którzy mają ogromną rozpoznawalność, setki tysięcy obserwujących i markę osobistą tak silną, że “zna ich każdy”. Duża popularność nie jest jednak warunkiem koniecznym, żeby z sukcesem prowadzić biznes online, mieć lojalną społeczność i zarabiać...miliony.

W kolejnym artykule z serii “Twórcy, którzy inspirują” o swoich doświadczeniach w prowadzeniu biznesu online opowiedzieli nam Marta Idczak i Jakub Mrugalski.

Jakub Mrugalski

Właściciel marki serwerów VPS MIKR.US. YouTuber, podcaster, admin i były programista.

1. Jak narodził się pomysł na Twój biznes i dlaczego wybrałeś akurat taką branżę?

Od zawsze interesowałem się programowaniem, administracją serwerami i tematami z tym związanymi. Moja przygoda z serwerami VPS rozpoczęła się przypadkiem. Któregoś dnia dostałem za darmo taki serwer od nieznajomej osoby. Natychmiast zakochałem się w tej technologii i zauważyłem, jak bardzo “zabawa” z nią wpłynęła na mój rozwój. Stwierdziłem, że każda osoba chcąca się rozwijać w branży IT powinna mieć dostęp do takiego serwera. Na stwierdzeniu jednak się nie skończyło i podjąłem pierwsze kroki, aby mój cel zrealizować. Kupiłem swój pierwszy, duży i drogi serwer dedykowany, a następnie zacząłem rozdawać (zupełnie za darmo) konta na nim studentom. Chciałem, aby podobnie jak ja mogli się tak szybko rozwijać. Nie myślałem wtedy jeszcze o biznesie.

2. Jakie były Twoje początki i co odegrało najważniejszą rolę w pozyskaniu 100 pierwszych klientów?

Rozdawanie wartościowych rzeczy ludziom za darmo zdecydowanie jest fajne i satysfakcjonujące, ale gdy przychodzi do konieczności opłaty rachunków za serwery, to niestety nie jest już tak różowo ;)

Po roku działalności w pełni hobbystycznej i darmowej, miałem 650 użytkowników i kilka tysięcy długu za serwery do spłacenia. Wiedziałem, że nie jestem w stanie tego samodzielnie dalej utrzymywać, więc wprowadziłem symboliczną opłatę za serwer. Ku mojemu zdziwieniu, większość moich użytkowników zapłaciła, ale co zdziwiło mnie jeszcze bardziej, pojawili się nowi, którzy także chcieli płacić. Następnie użytkownicy sami odezwali się do mnie, sugerując, że chcą płacić jeszcze więcej, ale w zamian oczekują bardziej profesjonalnych parametrów usługi. Musiałem więc przygotować stronę projektu, cennik i bardziej profesjonalnie podejść do tematu i tak oto powstała moja firma, która obecnie obsługuje kilka tysięcy użytkowników VPSów.

3. Jakich trzech rad udzieliłbyś sobie na starcie gdybyś mogła cofnąć się w czasie?

  1. Po pierwsze, utwierdziłbym siebie samego, że to co robię jest dobre i naprawdę pomaga młodym ludziom w rozwoju. Miałem tyle zawahań przy tym projekcie i tyle razy już chciałem go przerwać, że sam się dziwię, że on jednak przetrwał.
  2. Po drugie, gdybym mógł cofnąć czas, pewnie znacznie wcześniej rozpocząłbym pobieranie opłat za usługę, bo to pozwoliłoby na szybsze dojście do technologicznego momentu w którym jestem teraz. Jakkolwiek banalnie to zabrzmi, pieniądze jednak pomagają w szybszym rozwoju ;)
  3. Po trzecie, chciałbym od początku myśleć bardziej odważnie. Swoją usługę zaprojektowałem początkowo na obsługę maksymalnie 500-600 płatnych użytkowników. To skromne założenie spowodowało ogromną ilość wpadek i konieczności przeróbek całego systemu. Chciałbym, aby ktoś gdy zaczynałem zadał mi pytanie “a jak poradzisz sobie, jeśli użytkowników będzie kilka tysięcy?”. Uniknąłbym wtedy wielu problemów.

4. Co uznajesz za swój największy sukces i jak udało Ci się go osiągnąć?

Największym sukcesem dla mnie jest stworzenie społeczności wokół mojej usługi. Wszyscy użytkownicy moich serwerów zapraszani są na wspólną grupę na Facebooku, gdzie omawiają swoje problemy techniczne i pomagają sobie wzajemnie. Widząc jak mocno wpływa to na ich rozwój, cieszę się, że poszedłem w tę stronę. Dodatkowo, posiadanie tak zgranej społeczności pomaga w weryfikacji pomysłów. Zanim stworzę nową usługę, zawsze radzę się swojej społeczności, pytając co o tym myślą. Nigdy jeszcze mnie nie zawiedli :)

5. Jakie były najbardziej kosztowne błędy?

Dwukrotnie popełniłem błąd polegający na budowie usługi, której nikt nie potrzebował. Wydawało mi się, że nowa usługa jaką chciałem zaoferować użytkownikom jest naprawdę fajna i innowacyjna. Miałem rację, ale nie wziąłem pod uwagę, że nie rozwiązuje ona żadnego problemu, a ludzie nie chcą po prostu płacić za innowacje, których nie potrzebują. Na budowę takich usług straciłem sporo czasu i pieniędzy. Teraz wiem, że zanim zajmę się realizacją nowego pomysłu, warto zapytać swoją społeczność, co o tym myślą.

6. Co miało największy wpływ na to gdzie jesteś dzisiaj?

Moim zdaniem, największy wpływ mieli ludzie, którzy pomagali mi przy projekcie jeszcze w czasach w których był on darmową usługą. To dzięki nim nie poddałem się i nadal realizowałem to, co postanowiłem. Gdyby nie ich pomoc, prawdopodobnie usługa w formie w której oferowana jest dzisiaj, nigdy by nie powstała. Warto otaczać się pozytywnymi ludźmi, którzy mają podobną wizję świata i chcą realizować zbliżone cele.

7. Jakiej rady udzieliłbyś twórcom, którzy dopiero raczkują w świecie e-commerce?

Nie pytaj ludzi czego potrzebują, a zapytaj ich jakie mają problemy, po to, aby ostatecznie zaproponować produkt/usługę rozwiązującą dany problem. Tworzenie usług ‘na wyczucie’, to droga donikąd. Jeśli nie wiesz co zaoferować, zapytaj o to swoją grupę docelową.

Marta Idczak

Kapitan Statku St-38. Główną osią jej działania są kursy i szkolenia związane ze sprzedażą i komunikacją marki w social mediach. Autorka trzech książek poświęconych sprzedaży i budowaniu narracji w mediach społecznościowych.

https://martaidczak.com/

1. Jak narodził się pomysł na Twój biznes i dlaczego wybrałaś akurat taką branżę?

W branży marketingu i sprzedaży pracuję ponad 15 lat, więc na tym polu nie miałam wątpliwości co do wyboru obszaru, za którym chcę podążać. Jednak większość czasu spędziłam w marketingu farmaceutycznym. W pewnym momencie dopadła mnie rutyna, brak spełnienia, a po zmianie ustaw o dziwo również bardzo mała kreatywność w działaniu. O dziwo, bo na co dzień jestem niespokojnym duchem i raczej lubię, gdy coś się zmienia, jest dynamiczne i mogę działać na pełnej energii.

Jeśli chodzi o komunikację i storytelling, to interesowałam się tym już bardzo długo. Nie miałam więc problemu, żeby przełożyć moją wiedzę na biznes. Wyzwaniem były dla mnie jednak social media - zaczynałam w zasadzie od zera, bo wcześniej komunikowałam tylko markę związaną z farmacją. Na szczęście moja metafora Statku bardzo pomogła mi się przebić i rzeczywiście nie potrzebowałam do zaistnienia na rynku zbyt dużo czasu -  strategia zadziałała.

Co do kierunku kosmicznego – zawsze szalałam za dalekimi podróżami i pewnego dnia naprawdę chciałabym znaleźć się na Marsie. Na razie stworzyłam kurs storytellingu w narracji Misji Mars – więc wszystko przede mną.

Jeśli chodzi o kierunek działania, to każdy pomysł rodzi się u mnie z problemu, który zauważam na rynku. W tym przypadku dostrzegłam problem związany z emocjami. Mamy na świecie mnóstwo uzdolnionych ludzi, którym brakuje odwagi do ożywienia treści, które często spoczywają w szufladach, a marzenia często nie są spełniane przez za niskie poczucie własnej wartości. Mój Statek nie powstał tylko po to, by edukować w zakresie narracji, ale też po to, by dać ludziom trochę radości i odwagi. Dziś myślę, że mi się udało. Patrząc na ludzi, którzy skończyli mój kurs storytellingowy – wierzę, że dostali turbo paliwo do działania. Tak też jest na innych moich kursach, bo mój Statek to pozytywna energia.

2. Jakie były Twoje początki i co odegrało najważniejszą rolę w pozyskaniu 100 pierwszych klientów?

Samo wejście z metaforą wywołało “efekt wow” zarówno wśród wrogów, jak i tych bardziej przychylnych. A ponieważ jestem osobą naprawdę pracowitą, to w zasadzie od momentu stworzenia regularnego contentu, który potem zaowocował newsletterem, nie miałam problemu z pozyskaniem tych klientów. Pierwszy mój warsztat storytellingu nie przyniósł mi wielkich pieniędzy, ale każdy następny był cegiełką do tego, co osiągam teraz.

Na początku nie miałam zasobów ludzkich, które by mi w jakiś szczególny sposób pomogły. Dlatego bardzo często zamykałam się w pokoju i tłumiłam tam swoje żale☺ Dzisiaj piszę to z uśmiechem, bo mam już zupełnie inne do tego podejście, o wiele większy dystans do pracy, inne nastawienie do porażek, czy sukcesów.

To, co mi najbardziej pomogło w pozyskaniu klientów – to na pewno bardzo kreatywne i niestandardowe podejście do wideo. Moje wideo story, w którym na głowie miałam kokardę większą niż moja głowa – oraz inne bardzo ekstremalne wyróżniki na samym początku pozwoliły mi się przebić, przez konkurencję, która na rynku była ponad 18 lat.

Mój sposób komunikacji, bardzo wyróżniający się na tle innych storytellerów, metafora Statku, misji kosmicznych – to wszystko sprawiło, że na samym początku ludzie wchodzili na mój Statek, nie tylko dlatego, że podobał im się mój live czy webinar, ale bardziej dlatego, żeby zobaczyć kim ja jestem. Bo dla wielu osób sposób mojej komunikacji był rzeczywiście dziwny.

Jednak za całą tą dziwnością stała bardzo duża merytoryka i myślę,  że to właśnie jakościowy content, regularność i konsekwencja spowodowały, że Ci klienci przyszli do mnie już przy pierwszym produkcie sprzedawanym w social mediach. Pomogła mi otwartość i wiarygodność. I oczywiście wiedza.

Teraz to chyba już bym takich rzeczy na początku budowania marki nie robiła. Wydaje mi się, że wtedy miałam więcej odwagi. ☺

3. Jakich trzech rad udzieliłabyś sobie na starcie gdybyś mogła cofnąć się w czasie?

  1. Miej większy dystans do prowadzenia biznesu i ludzi, których spotykasz. Branie wszystkiego do siebie znacznie ogranicza działanie.
  2. Nie miej oczekiwań wobec swoich odbiorców, czy klientów. Dużo łatwiej wtedy zaakceptować rzeczywistość i mile się zaskoczyć.
  3. Działaj według strategii. Nie słuchaj 500 porad na temat eksperymentowania w Twoim biznesie, zwykle te porady nie działają.

4. Co uznajesz za swój największy sukces i jak udało Ci się go osiągnąć?

Wbrew pozorom nie jest to sukces finansowy, chociaż ten rzeczywiście mnie pozytywnie zaskoczył. Ale za mój największy sukces uważam konsekwencję w sposobie komunikacji. Jestem jedną z nielicznych osób, która nie wykonuje żadnych działań stacjonarnych i utrzymuje się tylko i wyłącznie z biznesu online. Sprzedaję kursy, konsultacje, szkolenia i e-booki. I mimo tego, że nie mam tej silnej dźwigni zewnętrznej, ten biznes rośnie w siłę. Konsekwentnie też nie biorę udziału w żadnych zestawieniach i rankingach, dlatego można powiedzieć, że moje działanie jest bardziej hermetyczne, bo opiera się głównie na newsletterze i webinarach.

Natomiast konsekwencją tego sukcesu jest fakt, że mam wśród swojej społeczności naprawdę wielu oddanych klientów, a 90 % z nich posiada wszystkie moje produkty. To jest dla mnie największą nagrodą. Kasa to w zasadzie efekt uboczny, aczkolwiek istotny, żeby nie było☺ Dla mnie jednak ważne jest to, co moi klienci o mnie mówią, a na to narzekać nie mogę.

Wiele osób mówiło mi, że ten biznes nie wypali, że trzeba być wszędzie, że kto uwierzy w jakiś Statek. Dlatego przekornie powiem, że chyba właśnie najbardziej te opinie pomogły mi stanąć na nogi i zawalczyć o siebie. Im więcej takich właśnie negatywizmów, tym ja czułam się silniejsza – paradoks, ale skuteczny. Od początku miałam strategię, więc też łatwiej mi było działać na rynku. Miałam też ogromne przekonanie do tego, co robię i że to, co robię jest ważne – to też pomogło mi w biznesie.

5. Jakie były najbardziej kosztowne błędy?

Z perspektywy czasu wydaje mi się, że najbardziej kosztownymi dla mnie błędami były następujące działania:

  1. Próbowanie dostosowania się do każdej osoby, która zgłaszała jakiś problem. To skutkowało tym, że walczyłam o to aby mnie wszyscy lubili i wielokrotnie zarywałam noce, żeby komuś pomóc. Dzisiaj już nie mam takiego podejścia do biznesu i tak, dzięki temu zarabiam dużo więcej. Chociaż cechy „mamy” zostały mi do dzisiaj i większość moich klientów też jako mamę czasem mnie postrzega. ☺
  2. Branie zbyt wielu rzeczy na siebie, bo przecież wywiad, a jeszcze film do nagrania i do tego live, na który ktoś mnie zaprosił. Gdybym wcześniej przeczytała „Esencjalistę”, myślę, że to nie miałoby miejsca. Dzisiaj, żeby ze mną wejść we współpracę trzeba się naprawdę postarać i nie jest tak, że każdemu odpowiadam: tak.
  3. Biczowanie się za każdym razem, gdy mi coś nie wyszło. Tak byłam w tym naprawdę dobra. Ale to powodowało, że coraz bardziej się bałam i coraz bardziej sama blokowałam w działaniu. Teraz już tego nie mam.
  4. Brak wyznaczania priorytetów. Na samym początku działania, wszystko było dla mnie ważne. Miałam wizję, że dam radę. ☺ Ale tak się nie stało. Dopiero, gdy mój biznes zaczął opierać się na rezygnacji, funkcjonował jeszcze lepiej.
  5. Nieprofesjonalna rekrutacja. Z perspektywy czasu uważam, że rekrutując ludzi, nie powinnam tego robić sama. Emocjonalny stosunek do ludzi, kończy się tym, że nie zawsze wybieramy osoby, które na dane stanowisko się nadają. Teraz patrzę na to zupełnie inaczej. Polegam na rekomendacjach, ale także na doświadczeniu tych, którzy w tym temacie wiedzą więcej ode mnie.
  6. Brak delegowania. Myślę, że dzisiaj jest już dużo lepiej, ale wcześniej tak nie było. Moja Zosia Samosia pielęgnowana była od lat, więc ciężko było się przestawić na to, że ktoś może to zrobić lepiej ode mnie.
  7. Współpraca z agencjami marketingowymi. To pewnie kogoś zdziwi, ale ja straciłam bardzo dużo kasy na agencje, które niestety nie spełniały swojej obietnicy. Od pewnego czasu współpracuję ze specjalistami, którzy mają wyniki. I podchodzę do tej współpracy bardzo poważnie
  8. Nieprecyzyjne badanie potrzeb. Myślę, że na początku drogi traktowałam tę sferę nie tak, jak trzeba. Teraz wiem, że można bardzo dużo stracić, jeśli nie przyłożysz się do takich badań.

6. Co miało największy wpływ na to gdzie jesteś dzisiaj?

Nie lubimy tego słowa i czasem boimy się o nim mówić. Ale dla mnie konsekwencja miała największy wpływ na to, gdzie dzisiaj jestem, ponieważ z moją metaforą marki – było mi naprawdę ciężko. Nie każdy ma odwagę zbudować Statek kosmiczny, za którym stoi nie tylko fun, ale stoi przede wszystkim merytoryka. Ciężko jest połączyć to w spójną całość, bo jednak na początku każdy mówi, że gwiazdorzysz. ☺

Jest wiele książek, w których ktoś Ci mówi, że masz pracować 2 godziny i osiągniesz to samo co w 16 i jeszcze więcej reklam, w których słyszysz, że ktoś zrobił wszystko w 5 minut – w moim przypadku tak nie było. Kocham swoją pracę i pracuję bardzo dużo. Dlatego oprócz konsekwencji do przodu ciągnie mnie jeszcze pracowitość i cieszę się, że tak jestem też postrzegana przez innych. I nie, nie zależy mi na tym, by ktoś myślał, że nie trzeba robić nic, by osiągnąć sukces. Albo, że marka to kwestia 2 tygodni myślenia na temat tego kim jesteś i kim chcesz być. To nie są moje narracje i w nich bym się raczej nie odnalazła.

7. Jakiej rady udzieliłabyś twórcom, którzy dopiero raczkują w świecie e-commerce?

Żeby za każdym razem badali potrzeby i rynek, bo większość tego nie robi i potem dziwi się dlaczego błędnie odczytuje insighty konsumenckie. Żeby mieli przekonanie do swoich produktów, bo jeśli oni w nie nie wierzą, nie uwierzy w nie także klient. Żeby nie brali wszystkiego do siebie, a przynajmniej postarali się złapać dystans. To trzecie uważam za najtrudniejsze.